Popołudniowa szarówka nie nastraja optymistycznie, ale po niej przychodzi kojąca cisza nocy.
Oczywiście dopiero po tym, gdy dzieci pójdą spać. W ciągu dnia tyle się dzieje: kłótnia o zabraną łyżkę, wrzaski związane z zabawami i popiskiwanie od łaskotek. Najbardziej irytujący jest synchroniczny płacz obu córek bez poważnego powodu:
– Kochanie, jak mogę Ci pomóc?
– Uuu…! Aaaa..!
– Odetchnij sobie i jeszcze raz powiedz, bo mama nic nie rozumie.
– Bo ona… Aaaaaaa!
Pięć minut później:
-Jak się czujesz Kochanie?
– Dobrze Mamusiu.
– To teraz powiedz: czego potrzebujesz?
– Mamo, bo ona… łaaaaaaa…!
Jak pomóc dziecku, które już samo nie wie czego chce?
Doszłam do wniosku, że tylko cierpliwością mogę załagodzić sytuację. I tak właśnie staram się ze wszystkich sił być tą opanowaną. Biorę moje małe szczęście na ręce i rzucam tematem innym niż problem. Świetnie, gdy zadziała. Jeśli nie, to historia się powtarza i w uszy uderza kolejna salwa krzyku oraz łez.